Reklama
Reklama

Ireneusz Dudek: Nie płakaliśmy na pogrzebie córki!

Ireneusz Dudek (64 l.) dla żony rzucił alkohol. Śmierć córki spowodowała, że jeszcze więcej się modli i żyje tak, by "zasłużyć na niebo".

Zalesione wzgórze w okolicy Bielska-Białej. To tutaj swój azyl odnalazł słynny bluesman Shakin’ Dudi.

Jednak w Ireneuszu Dudku, statecznym mężu i ojcu, trudno odnaleźć dawnego szalonego gwiazdora, śpiewającego przed laty „Au sza la la la”.

Dzisiaj okoliczni mieszkańcy nazywają go „proboszczem na górce”, bo nie wstydzi się swojej wiary i daje jej świadectwo.

W dowód uznania podarowali muzykowi kapliczkę, która stoi w jego ogrodzie.

Urodził się w rodzinie katolickiej, jednak zapomniał o tym jako nastolatek. Gdy skończył 14 lat, dostał harmonijkę ustną i marzyła mu się sława na miarę The Rolling Stones.

Reklama

Ten długi okres „poszukiwana dźwięków”, jak nazywa swoją muzyczną karierę Dudek, wypełniała zabawa, dziewczyny i trunki. Podczas imprez w hotelowych pokojach przez okna leciały kosze, krzesła i… banknoty.

Były straszne kace, kiedy Ireneusz zastanawiał się, czy kontroluje jeszcze swoje życie, ale kolejny koncert nie pozostawiał czasu na refleksję.

"Zapomniałem się aż do trzydziestego siódmego roku życia, kiedy podjąłem decyzję, że chcę założyć rodzinę. Gdy poznałem żonę, oświadczyłem się zaledwie po czterech godzinach" – opowiada.

Najpierw wzięli ślub cywilny. Jednak mama muzyka nie mogła znieść, że syn żyje bez sakramentu. Na ślub kościelny nalegała też Iwona.

Postawiła jeden warunek: za mąż wyjdzie dopiero, kiedy Ireneusz przestanie pić. Jemu z kolei trudno było zdecydować się na abstynencję.

Mimo to żona była konsekwentna. Kiedy kolejny raz nie dotrzymał słowa i wrócił z koncertu „wczorajszy”, na tydzień przed uroczystością odwołała zaplanowane wesele.

Obraziła się na nich setka gości, wybuchł rodzinny skandal.

Wtedy muzyk zrozumiał, że żona nie odpuści.

"W dniu ślubu przysiągłem przed Bogiem, że nie wezmę alkoholu do ust.I przy wsparciu Opatrzności rzuciłem picie.

Zbiegły się wtedy dwie sprawy: stanowczość Iwony i to, że zostałem wychowany po katolicku" – podkreśla.

Pod koniec lat 80. Dudkowie wyemigrowali do Holandii.

W Amsterdamie urodziły się im dzieci, Agata i Dorota. W 1989 roku Ireneusz uległ poważnemu wypadkowi.

Czytaj więcej na następnej stronie...

Samochód prowadzony przez żonę muzyka wpadł w poślizg na oblodzonej jezdni na Kaszubach i zderzył się czołowo. 

"To cud, że mam jeszcze nogi i nauczyłem się od nowa chodzić. Miałem zmiażdżone stawy skokowe, złamania w kilkunastu miejscach. Jestem i będę inwalidą już do końca życia" – mówi.

Dudek przeszedł sześć lat rehabilitacji, która całkowicie wyłączyła go z życia zawodowego. Mieszkali wtedy trochę w Holandii, trochę w Katowicach.

Kiedy skończył się w Polsce komunizm, postanowili wrócić do kraju. 

Jednak w domu nieopodal Bielska-Białej nie dane było im cieszyć się happy endem.

W 2001 roku w wieku siedmiu lat zmarła Dorotka.

"Śmierć dziecka to tragedia. Bez Boga nie da się tego przeżyć. Pojawiło się pytanie, dlaczego nasza córka odeszła.

Odpowiedź była jedna: Bóg tak chciał. W czasie pogrzebu, to była chyba zasługa Ducha Świętego, myśmy z żoną właściwie nie płakali" – wspomina trudne chwile muzyk.

Byli w jakimś sensie pogodzeni z tą śmiercią, chociaż cierpienie po stracie dziecka nie minie pewnie nigdy.



Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Ireneusz Dudek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy